[ Pobierz całość w formacie PDF ]
JOY
FIELDING
w
PAJĘCZEJ
sieci
Z angielskiego przełożyła Anna Zielińska
Świat Książki
Tytuł oryginału CHARLEY'S WEB
Redaktor prowadzący Elżbieta Kobusińska
Redakcja merytoryczna Ewa Borowiecka
Redakcja techniczna Małgorzata Juźwik
Korekta
Irena Kulczycka Jolanta Spodar
Copyright © 2008 by Joy Fielding, Inc. All rights reserved Copyright ©
for the Polish translation by Świat Książki Sp. z Warszawa 2010
Świat Książki Warszawa 2010
Świat Książki Sp. z o.o. ul. Rosoła 10, 02-786 Warszawa
Skład i łamanie Joanna Duchnowska
Druk i oprawa DRUK-INTRO SA, Inowrocław
ISBN 978-83-247-1289-2 Nr 6584
1
Od: Oburzony czytelnik
Do: Charley@Charley'sWeb.com
Temat: JESTEŚ NAJGORSZĄ FELIETONISTKĄ, JAKĄ
KIEDYKOLWIEK NOSIŁA ZIEMIA!!!
Data: Poniedziałek, 22 stycznia 2007, 07:59 - 0500
Witaj, Charley. Powiem krótko: nie dość, że jesteś NAJGORSZĄ
FELIETONISTKĄ, JAKĄ KIEDYKOLWIEK NOSIŁA ZIEMIA, to
najprawdopodobniej jesteś również NAJBARDZIEJ ZADUFANĄ
KOBIETĄ NA CAŁEJ PLANECIE!!! Wystarczy spojrzeć na zdjęcie
(długie, wijące się blond włosy, duże oczy z tym wszystko-widzącym
spojrzeniem spod rzęs, usta lekko wygięte w ironicznym uśmieszku i
niewątpliwie powiększone zastrzykiem z restylane) i nie ma już
wątpliwości, że według ciebie słońce wschodzi i zachodzi na twych
ślicznych ramionkach. Twoje nijakie felietony o kupowaniu idealnych
czółenek, dobieraniu błyszczyku i radzeniu sobie z wymaganiami nowego
osobistego instruktora fitness jedynie utwierdziły mnie w tym
przekonaniu. Co, u licha, każe ci sądzić, że kogokolwiek interesuje twoja
niedawna eksploracja świata pustoty - mam na myśli depilację bi-kini!!!
Przed ukazaniem się obrazowego i niepotrzebnie szokującego opisu
ogołacania dolnych rejonów własnego ciała w niedzielnym wydaniu
(WEBB SITE, niedziela, 21 stycznia) nie miałem nawet pojęcia, że istnieje
coś takiego jak „brazylijski wosk", nie mówiąc już o tym, iż jakakolwiek
dojrzała kobieta -
7
wiem z poprzedniego felietonu, że w marcu ubiegłego roku obchodziłaś
trzydzieste urodziny - dobrowolnie podda się takim barbarzyńskim
zabiegom. Ciekawe, co pomyślał twój biedny ojciec, gdy przeczytał, że
jego wykształcona w Harvardzie córka infantylizuje swe ciało w taki
poniżający sposób. Zastanawiam się, jak twoja matka może patrzeć w oczy
znajomym, gdy ty bez przerwy ogłaszasz intymne - ośmielę się
powiedzieć, łonowe -rewelacje. (Dobrze, że pozostałe dwie córki
pozwalają jej chodzić z podniesioną głową!!! Przy okazji - chwała Anne za
oszałamiający sukces najnowszej powieści Pamiętaj miłość, dziewiąte
miejsce na liście bestsellerów „New York Timesa" i cały czas pnie się w
górę!!! A Emily z wielkim powodzeniem zastąpiła Dianę Sawyer w „Dzień
dobry, Ameryko" w zeszłym miesiącu!!!). Z takich córek rodzice mieliby
prawo być dumni.
A skoro mowa o córkach, to jak się czuje twoja ośmiolatka, gdy widzi cię
paradującą nago po domu, co niewątpliwie robisz, sądząc z twej
skłonności do obnażania się na łamach!!! Nie mówiąc już o pięcioletnim
synku narażonym na kpiny przedszkolnych kolegów, których rodzice także
są niewątpliwie zdegustowani twymi niedzielnymi felietonami! Artykuł z
ubiegłego tygodnia o gadżetach erotycznych był obrzydliwy!!
Spójrz dalej niż na czubek swego zgrabnego, zadartego nosa -
niewątpliwie dzieło najlepszego chirurga plastycznego, jakiego można
nająć za odpowiednie pieniądze - i zastanów się nad konsekwencjami
takiej pustej paplaniny dla tych dwóch małych, niewinnych istot! (Czego
jednak można spodziewać się po kobiecie, która jest dumna z tego, że nie
poślubiła ojca żadnego z dwójki swych dzieci?!!!).
Mam dość czczego ględzenia o wszystkich sprawach Char-ley. (Dziękuję,
że nie używasz imienia Charlotte. Przynajmniej nie obrzydziłaś nam jednej
z najwspanialszych książek dla dzieci!). Po trzech latach czytania tych
dyrdymałów i kręcenia z niedowierzaniem głową moja cierpliwość się
wyczerpała!!! Wolałbym powiesić się na nietkniętym włosie łonowym niż
przeczytać choćby jeszcze jedno słowo tej twojej infantylnej pisaniny, i nie
widzę sensu w dalszym wspieraniu gazety, która
8
chce ją publikować. Dlatego od dziś rezygnuję z prenumeraty „Palm
Beach Post".
Jestem pewien, że wyrażam życzenie wielu zdegustowanych i oburzonych
czytelników, mówiąc: MOŻE SIĘ WRESZCIE ZAMKNIESZ I
ZNIKNIESZ?!!!
Charley Webb siedziała wpatrzona w gniewny list na ekranie monitora, nie
bardzo wiedząc, czy się roześmiać, czy rozpłakać. Nie wytrąciły jej z
równowagi inwektywy; dostała mnóstwo gorszych listów w ciągu tych
wszystkich lat, włączając nawet niektóre z dzisiejszego poranka. Nie
wzburzył jej również niemal histeryczny ton. Zdążyła przywyknąć do
gniewnych reakcji czytelników. Nie zbulwersowały jej też zdecydowanie
nadużywane znaki interpunkcyjne. Autorzy gniewnych e-maili przeważnie
uważali wszystkie zdania za bardzo istotne, a więc godne wielkich liter,
kursywy i wielokrotnych wykrzykników. Nie dotknął jej nawet osobisty
charakter ataku. Każda kobieta, która poświęca tysiąc słów na opis
depilacji włosów łonowych, musi się z tym liczyć. Niektóre osoby (w tym
kilkoro współpracowników z redakcji) zapewne uznałyby, że ona sama
zachęca do osobistych wycieczek, skoro szczyci się tym, że lubi
prowokować. Ma, na co zasłużyła, powiedzieliby.
I może nawet mieliby rację.
Charley wzruszyła ramionami. Nawykła do kontrowersji i krytyki.
Pogodziła się z tym, że postrzegano ją jako osobę płytką oraz
niekompetentną, i określano mnóstwem niepochlebnych epitetów.
Przyzwyczaiła się do kwestionowania motywów, którymi się kierowała,
podawania własnej uczciwości w wątpliwość oraz do omawiania i
oceniania wyglądu. Nawet uwagi, że przede wszystkim właśnie dzięki
urodzie zdobyła rubrykę w gazecie, nie robiły na niej wrażenia. Ani też
spekulacje, iż któraś z jej sławnych sióstr musiała pociągnąć za sznurki,
lub że ojciec, poważany profesor literatury angielskiej w Yale, używając
swych wpływów, załatwił jej tę pracę.
9
Wiedziała, że ma opinię złej córki i jeszcze gorszej matki. Takie opinie
zazwyczaj spływały po jej „ślicznych ramionkach" jak woda po kaczce.
Dlaczego więc akurat ten e-mail uwięził ją pomiędzy śmiechem i łzami?
Co ją w nim tak cholernie zraniło?
Może nadal przeżywa następstwa poprzedniego felietonu? Sąsiadka, Lynn
Moore, która mieszkała kilka domów dalej przy niegdyś zapuszczonej, a
obecnie modnej ulicy w centrum West Palm, zaprosiła ją przed Bożym
Narodzeniem na tak zwane Passion Party. Impreza okazała się niczym
innym jak tylko pewną odmianą dawniejszych sąsiedzkich spotkań
połączonych z pokazem naczyń Tupperware, tyle że zamiast
wytrzymałych plastikowych pojemników demonstrowano wibratory i
sztuczne penisy. Charley świetnie się bawiła, przepuszczając przez ręce
najróżniejsze akcesoria i słuchając kwiecistej przemowy akwizytorki („A
te niewinnie wyglądające koraliki, hmm... drogie panie, uwierzcie mi, to
prawdziwy cud. Pomyślcie tylko o wielokrotnych orgazmach! Najlepszy
prezent pod choinkę, radość na cały rok!"), po czym w następnym
miesiącu zgrabnie odtworzyła przebieg spotkania w swoim felietonie.
- Jak mogłaś zrobić coś takiego?! - napadła ją Lynn już w dniu
ukazania się pisma. Stała na stopniu przed frontowymi drzwiami małego,
parterowego domu Charley z dwiema sypialniami. Trzymała w garści
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • asael.keep.pl