[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Flara - jak powstaje i jak jej unikać

Czasem na zdjęciach pojawiają się brzydkie, kolorowe plamy pokrywające sporą część kadru. Innym razem na fotografii widzimy serię niewielkich, kolorowych rozbłysków, układających się w linię. Skąd się biorą te niezamierzone efekty? To flara – skutek niedoskonałości obiektywu. Z tym niepożądanym zjawiskiem można walczyć – łatwiej przed wciśnięciem spustu migawki niż później, w trakcie obróbki na komputerze.

Piotr Dębek

 

 

 

Niekiedy na zdjęciu pojawia się ogromna, jednokolorowa plama, innym razem mamy jakby "eskadrę duszków" - rząd niewielkich, różnobarwnych gwiazdek i kółek. Czy udało nam się zarejestrować UFO? Niestety nie. Zetknęliśmy się z bardzo popularnym zjawiskiem optycznym, powstającym... we wnętrzu obiektywu.

Skąd się bierze flara

Mniejsze lub większe plamy na zdjęciu powstają, gdy do obiektywu wpadnie niepożądane światło i odbije się od jego soczewek. To właśnie to odbicie – często wielokrotne – trafia w końcu na film lub matrycę w postaci kółek czy plam. Najczęstszym powodem powstania flary jest fotografowanie pod słońce, ze źródłem światła umieszczonym tuż poza krawędzią kadru. Wprawdzie tarczy wówczas nie widzimy, ale wpadające do obiektywu z boku promienie wystarczą, by wywołać niepożądany efekt.

Pojawienie się dodatkowych rozbłysków grozi nam oczywiście także wówczas, gdy w kadrze celowo umieścimy słońce. Również silne źródła światła, jak latarnie uliczne lub nawet księżyc w pełni na ujęciach nocnych, mogą być źródłem flary. Czy to oznacza, że tylko fotografując tyłem do słońca mamy pewność, że nie otrzymamy na fotografii paskudnych plam? Na szczęście nie jest tak źle. To zjawisko nie jest jednak tak powszechne, jakby wynikało z powszechności warunków, w jakich powstaje.

Ujęcia pod światło są praktycznie zawsze narażone
na pojawienie się flary. Tutaj możemy sprawdzić, ile
naprawdę wart nasz obiektyw. Niezależnie od tego
warto przysłonić go choćby ręką.

Problem, który czasem bywa

Na szczęście flara nie pojawia się zawsze wtedy, gdy mogłaby, czyli gdy mamy silne źródło światła z przodu lub z boku. Na częstotliwość jej występowania wpływa kilka czynników. Pierwszym z nich jest budowa obiektywu. Im więcej szkieł, tym większe ryzyko niepożądanych efektów specjalnych. Bardzo duży wpływ mają też powłoki antyodblaskowe na soczewkach obiektywu, a także na stosowanych dodatkowo filtrach. Tutaj w ostatnich latach nastąpił duży postęp, co przekłada się na znaczne zmniejszenie się skali problemu w porównaniu z sytuacją sprzed dekady czy dwóch. Kupując jednak modne ostatnio, nieco archaiczne szkła manualne z mocowaniem M42 powinniśmy przygotować się na nieprzyjemne niespodzianki. Teoretycznie im szersze pole widzenia, tym większa podatność na "łapanie" odblasków. Jednak w praktyce bywa tu różnie, np. Tamron 17-35 f/2.8-4 SP Di ma tu dużo większe problemy niż ultraszeroka Sigma 10-20 f/4-5.6 EX HSM, która jest zaskakująco odporna na to zjawisko, a jeśli już ono występuje – przybiera znacznie mniej irytującą formę serii małych rozbłysków, a nie wielkich plam. Istnieją więc w tej kwestii prawidłowości, ale nie ma bezwzględnych reguł - po prostu niektóre obiektywy są bardziej podatne na flarę, a inne mniej. W ocenie zagrożenia pomogą nam opinie innych miłośników fotografii, a zwłaszcza wykonane przez nich zdjęcia. "Naturalna" skłonność do tworzenia kolorowych plam to czynnik, który warto brać pod uwagę wybierając się na zakupy.

Nie tylko jednak sprzęt wpływa na pojawienie się wtórnych odbić. Często minimalne zmiany pozycji lub subtelny obrót aparatu wystarczą, by całkowicie zlikwidować to zjawisko lub zmniejszyć jego siłę na tyle, że przestanie ono być problemem. Jeśli nie zależy nam na kadrze określonym co do milimetra, można uniknąć problemu nieco zmieniając kąt widzenia. Tyle, że wczesne wykrycie flary wcale nie jest sprawą banalną.

Problem może nie istnieć lub być słabo widoczny przy w pełni otwartej przysłonie, natomiast po zmniejszeniu otworu obiektywu staje się dotkliwy. Ryzyko flary należy więc oceniać przy przymknięciu przysłony do wartości roboczej. Użytkownicy kompaktów oraz najtańszych lustrzanek Nikona (D40 i D40x), które pozbawione są funkcji podglądu głębi ostrości, są tutaj w gorszej sytuacji. Im pozostaje uważne skontrolowanie zdjęcia po jego wykonaniu, już na wyświetlaczu LCD i ewentualne powtórzenie ujęcia z zastosowaniem odpowiednich środków zapobiegawczych. Jakich? O tym poniżej.

Klasyczny problem – słońce znajdujące się tuż poza kadrem jest
źródłem kolorowych kółek oraz smug świetlnych. Kółka mają
charakterystyczny graniasty kształt przysłony.

 

Walczymy z plamami

Ryzyko dostania się do obiektywu bocznego światła zmniejszamy, montując na obiektywie osłonę przeciwsłoneczną. Te "tulipanowe" są mniejsze i wygodniejsze w transporcie, ale mniej skuteczne niż długie "kubeczki". Jeśli nie mamy osłony lub pomimo jej stosowania mamy plamy na zdjęciach, możemy dodatkowo osłonić obiektyw od strony słońca za pomocą kartki papieru, kapelusza lub nawet dłoni. Upewnijmy się jednak już po wciśnięciu spustu migawki, że ta improwizowana osłona nie znalazła się w kadrze – amatorskie lustrzanki obcinają w wizjerze ok. 2,5% kadru z każdej strony, więc na gotowym ujęciu możemy mieć więcej, niż chcielibyśmy.

Gdy mamy silne źródło światła w kadrze – np. słońce zachodzące lub wysuwające się zza drzewa – osłona przeciwsłoneczna nic nam nie da. Sytuację może poprawić jednak nawet niewielka zmiana kadru. Jeśli możemy na żywo sprawdzić stan zagrożenia, korzystając z przycisku głębi ostrości, minimalnie przesuwając się na boki lub tylko lekko obracając obiektyw łatwo doprowadzimy do sytuacji, gdy problem sam zniknie lub zmniejszy się do akceptowalnego poziomu.


Kolorowe kółka w górnej części kadru dałoby się jakoś wyklonować, „pożyczając”
kolor i teksturę od sąsiednich partii skały, ale wielka jednobarwna plama na dole,
to najgorsze, co się może przytrafić.

Zmniejszymy też ryzyko, odkręcając z obiektywu wszelkie zbędne filtry. Często stosowany tani filtr UV w roli szkiełka chroniącego obiektyw przed porysowaniem może być źródłem flary nawet na dobrej jakości obiektywie. To jest bowiem dodatkowe szkło, przez które musi przejść światło w drodze do matrycy, do tego bardziej wyeksponowane na boczne oświetlenie niż przednia soczewka w większości obiektywów. Jeśli do tego ów filtr nie ma wcale powłok antyodblaskowych lub ma ich niewiele i kiepskie, to powinniśmy się przygotować na częstą walkę z tym problemem. Gdy już stosujemy filtry - a ochronna rola modeli UV jest co najmniej dyskusyjna - to wybierajmy koniecznie wersje wielopowłokowe.

Kłopot większy, mniejszy i... żaden

Nie każdy rodzaj flary jest tak samo kłopotliwy. Najgorsze są wielkie, jednokolorowe plamy pokrywające połowę zdjęcia. Nie dość, że trudno wymyślić kompozycję, w której mogłyby one pełnić jakąś pozytywną rolę, to jeszcze bardzo trudno usunąć je później w Photoshopie. Zaznaczenie ich i wyrównanie kontrastu z resztą zdjęcia nie jest wyzwaniem, ale odzyskanie oryginalnych barw owszem. Praktycznie jedyny sposób na uratowanie takiego ujęcia to redukcja do czerni i bieli.

Równie katastrofalna sytuacja jest wówczas, gdy flara towarzyszy prześwietlonemu niebu. To częste zjawisko, gdy fotografujemy budynek pod słońce – nie dość, że niebo jest prześwietlone, to jeszcze na samym gmachu mamy jasne smugi. Tu niewiele da się zrobić ? skasowanie i powtórzenie ujęcia jest najlepszym wyjściem.

Nie każdy wie, że flara nie musi mieć widocznych krawędzi. Niekiedy występuje na całym zdjęciu, objawiając się silnym zmniejszeniem kontrastu. Daje się to skorygować, choć idealnego nasycenia i naturalnych barw nie odzyskamy.

Najmniej irytujące są flary w postaci serii małych rozbłysków, ciągnących się wzdłuż linii prowadzącej od źródła światła, które wywołało niekorzystne zjawisko. Da się je w większości przypadków wyklonować, a niekiedy wręcz... wzbogacą one ujęcie, dodając linię kompozycyjną. Jeśli zauważmy takie zjawisko już na etapie kadrowania zdjęcia, możemy je świadomie włączyć do ujęcia, starannie wybierając miejsce, w którym ma się pojawić.

 


Tutaj prosta wyznaczona przez niewielką flarę tak naprawdę wzbogaciła
kompozycję o linię prowadzącą wzrok do najistotniejszego punktu w kadrze.

·        

·        

 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • asael.keep.pl