[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Maria Buyno-Arctowaczyli Awantura ArabskaZrealizowano przvpomocy finansowejMinisterstwa KultSyPolskie Wydawnictwo Encyklopedyczne Radom 2003Redakcja i korekta: Anna Wasak Ilustracja na okładce: Kazimierz Wasilewski Projekt okładki: Paweł Wojcieszek Skład: Anna KorbaISBN 83-88822-49-7© Copyright byPolskie Wydawnictwo Encyklopedyczne s.c.Radom 2003Polskie Wydawnictwo Encyklopedyczne s.c. 26-606 Radom, ul. Wiejska 21 tel/fax (48) 366 56 23, 384 66 66 e-mail: polwen@polwen.pl http://www.polwen.plPolskie Zakłady Graficzne Sp. z o.o. ul. Orzechowa 2, 26-600 Radom tel./fax: (48) 384 60 60 e-mail: polzagraf@polzagraf.plAwantura arabska — a jednak nie działo się to w Arabii ani właściwie nie było awanturą! Więc dlaczego awantura i do tego arabska? Ot, dlatego, iż było to ulubione wyrażenie naszej bohaterki — Fifinki.Nie wiem, czy potrafilibyście bez namysłu powiedzieć, co to za imię — Fifinka. Wygląda to jak nazwa jakiegoś ślicznego, wypieszczonego pieska domowego i nawet z tego powodu, jak się potem dowiecie, wynikło kiedyś bardzo poważne nieporozumienie— a tymczasem jest to nie tyle spieszczone, ile zmienione imię pewnej dziewczynki, której dzieje chcę wam opowiedzieć.Ochrzczono ją imieniem Józefy, ktoś zmienił poważne imię na Jozefinkę, a mała, gdy zaczynała mówić, wyszczebiotała zamiast Józefinka — Fifinka i tak zostało.A potem, nie wiadomo jakim sposobem, dziecko, zaledwie umiejąc mówić, wykrzyknęło: „Awantura arabska!" I te wyrazy stały się ulubionym powiedzeniem Fifinki, która tym okrzykiem wyrażała radość, smutek, zdziwienie, gniew i w ogóle wszelkie swe uczucia!Aż dzieci wiejskie podchwyciły to i przezwały dziewczynkę— Awanturą Arabską!I stała się mała Józefa — Fifinka, czyli Awanturą Arabską! I zapewne z powodu tej nazwy los przeznaczył jej najrozmaitsze, czasem całkiem nieprawdopodobne przygody.A zaczęło się wszystko od listu...Przyszedł kiedyś do Warszawy, do państwa Górskich, list...List, niby nic wielkiego! Tyle ich przecież i tak często przynosił listonosz! Ale ten od razu zwrócił uwagę Władka i Marysieńki.Był zupełnie inny niż listy, które otrzymywała mamusia lub tatuś. Na dużej, nieokreślonego koloru kopercie, wymiętej i niezupełnie czystej, widniały niezgrabne litery, ledwie, ledwie dające się skleić w wyrazy, a które miały oznaczać, dla kogo list był przeznaczony. I dziw, doprawdy, że te koślawe litery przywiodły jednak list do miejsca przeznaczenia!Marysieńka natychmiast pobiegła z nim do mamusi, a Władek za nią. Byli niezmiernie ciekawi, co ten dziwny list mógł z sobą przynieść. Pilnie więc wpatrywali się w mamusię, gdy wyjąwszy z koperty kawałek papieru, mniej więcej tak samo wykaligrafowany jak koperta, odczytywała pokręcone literki skaczące niesfornie z góry na dół, to znów z dołu do góry.Spojrzeli po sobie. Oho! Nic dobrego! Mamusia była widocznie zatroskana i zmartwiona. Na pewno będzie po obiedzie narada w gabinecie tatusia!I rzeczywiście, gdy tatuś poszedł do siebie na papierosa, mamusia weszła za nim, trzymając w ręce list.Co dalej było, dzieci niestety nie mogły się tak od razu dowiedzieć, gdyż mimo palącej ciekawości, nie zbliżały się do drzwi, bo nawet gdyby przypadkiem coś usłyszały, zawsze wyglądałoby to na podsłuchiwanie. A tego przecież nie robi żaden przyzwoityczłowiek!Tymczasem w gabinecie toczyła się następująca rozmowa:— Wyobraź sobie, dostałam list od Józefowej! — mówiła mamusia, mnąc list w rękach.— Ach, tak! — odparł tatuś i z lekkim westchnieniem sięgnął do kieszeni po pugilares*. Wiedział bowiem, że taki początek poprzedzał zawsze prośbę o jakąś pomoc dla kogoś. Ale tym razem nie chodziło o pieniądze!pugilares - portfel.— Biedna Józefowa pisze, że umarł jej mąż... Została sama z dwojgiem dzieci.— To doprawdy przykre! Z małymi dziećmi trudno jej będzie znaleźć jakąś pracę — zauważył tatuś coraz bardziej zaniepokojony. Przeczuwał już, że tym razem chodzi o coś ważniejszego niż pieniądze!— Właśnie! Pracę mogłaby właściwie otrzymać natychmiast! Nawet bardzo dobre miejsce, ale — bez dzieci. Młodszego chłopca może oddać do siostry. Chodzi tylko o Fifinkę...— Hm!— ... i właśnie prosi...Mamusia zatrzymała się, patrząc wymownie na tatusia. Marysieńka mawiała, że mamusia umie tak patrzeć, iż nikt nie może odmówić jej niczego.— ...więc prosi, żebym Fifinkę wzięła do siebie!...Tatuś zerwał się z fotela tak gwałtownie, iż filiżanka czarnej kawy wywróciła koziołka, a czarny płyn rozlał się, tworząc na gazecie malownicze jeziora i rzeki.— Co? Wziąć do siebie to czupiradełko? To dzikie zwierzątko? Ależ to szalony pomysł! Nigdy, nigdy się na to nie zgodzę! — wołał podniesionym głosem, który przeniknął przez zamknięte drzwi i dotarł do dzieci.— Ojej! Co to za straszny list! — szeptali przytuleni do siebie Władek i Marysieńka. — I co może zawierać?A mamusia tymczasem tłumaczyła łagodnie:— Przede wszystkim obecnie Fifinka to nie dawne „czupiradełko" i „dzikie zwierzątko". Jest już sporą dziewczynką, w wieku Marysieńki. Zawsze była inteligentnym dzieckiem...— No! Jeżeli to się nazywa inteligencją! Może tam na wsi mogła imponować swoją „awanturą arabską". Ale zobaczysz, jak głupia i dzika okaże się na gruncie wielkiego miasta.— Ach, kochanie, w tej chwili nie chodzi o jej inteligencję —pojednawczo zaczęła mamusia:. — Aie wiuzisz,, mam *aiu& .. ~„T— .„......ności względem Józefowej!— Poślemy jej większą sumę pieniędzy! Niech umieści gdziemałą! — gwałtownie bronił się tatuś.— To niemożliwe! Józefowa jest nadzwyczaj przywiązana do dzieci... Dba o nie i wychowuje, jak może najlepiej... Nie odda dziecka w byle jakie ręce.— Więc niech odda w dobre! Niech wybierze! Ale dlaczegokoniecznie u nas?...— Pamiętaj, ile serca i dobroci okazała Józefowa podczas choroby Marysieńki... Można powiedzieć, że uratowała jej życie! Pamiętasz, jak z uszczerbkiem swojego dziecka karmiła nasząchorą dziecinę...Mamusia miała łzy w oczach, tatuś też zaczynał być wzruszony, więc dalej rozmowa poszła już inaczej. A gdy wreszcie mamusia otworzyła drzwi od gabinetu, dzieci usłyszały zrezygnowanygłos tatusia:— Dobrze więc! Rób, jak chcesz! Obawiam się jednak, żebędziesz żałowała!Ale mamusia była tak uszczęśliwiona, że w tej chwili nikomu do głowy nie przyszło trwożyć się o to, co będzie w przyszłości.— Dzieciaki! Mam dla was nowinę! — wołała od progu, a gdy Władek i Marysieńka, pożerani przez ciekawość, podbiegli doniej, mówiła dalej:— Będziecie mieli towarzyszkę! Przyjedzie do nas Fifinka!— Fifinka? To małe czupiradełko? — powtórzył słowa ojca Władek, trochę rozczarowany.— Władku! Przecież to moja mleczna siostrzyczka! — upominała zgorszona Marysieńka.— Właśnie! Twoja mleczna siostrzyczka! Musicie być dla niej dobrzy. Wiecie, dziecko wiejskie będzie się czuło w mieście onieśmielone, osamotnione. Musicie się nią zaopiekować, otoczyć serdecznością!szczerze, a Władek w myśli rozpatrywał wszelkie za i przeciw tej nowiny.— Będą dwie dziewczyny, a ja jeden. Ale jakoś dam sobie z nimi radę: z Marysieńka można wszystko zrobić, byle się umiejętnie do tego wziąć, a to wiejskie gąsiątko zawojuję od razu! A zawsze we troje można urządzać bardziej urozmaicone zabawy! — zadecydował, pogodziwszy się z przyjazdem Fifinki.Stało się więc. Wiejska „Awantura Arabska" miała być przeniesiona na grunt warszawski.Mamusia robiła przygotowania jak na przyj ecie jakiej księżniczki (tak przynajmniej wyrażał się tatuś!). Władek został wyrzucony do gabinetu*, z czego był zresztą niezmiernie zadowolony, zaś do pokoju Marysieńki wstawiono ładne, białe łóżko zasłane nowiuteńką, niebieską kołdrą i bielutką bielizną. Jedna szuflada w komodzie" została opróżniona, by Fifinka miała gdzie chować swoje rzeczy, a w szafie zrobiono miejsce na sukienki.— Bo przecież trzeba będzie jej coś sprawić! — mówiła mamusia. — Mleczna siostra Marysieńki i moja chrześniaczka nie może się pokazywać w byle jakich sukienkach!A potem wszyscy, to jest mamusia, Władek i Marysieńka, powędrowali na kolej.Po Fifinkę pojechał na wieś stary woźny Marceli, pod którego opiekanie mogło się nic stać dziecku, jednak mamusi niespokojnie biło serce, gdy oczekiwała na nadejście pociągu, a i Marysieńka była nieco wzruszona, nie wiadomo dlaczego, i odetchnęła z ulgą dopiero, gdy pociąg sapiąc, gwiżdżąc i dymiąc, zatoczył się na stację.Trzy pary niecierpliwych i trochę ciekawych oczu prześlizgiwały się po tłumie wychodzących, wypatrując Fifinki.Czyżby nie przyjechała?* gabinet - pokój przeznaczony do pracy umysłowej w urzędzie lub mieszkaniu. " komoda - mebel skrzyniowy z szufladami do przechowywania bielizny, części ubrania lub drobiazgów.Lecz oto stary Marceli, a przy mm... no, mc iuUŁU»_____jpowiedzieć — czupiradełko!Spod chusteczki w duże kwiaty, zsuniętej z czoła, wysuwały się kosmyki krótkich, twardych, sterczących włosów, okalających twarzyczkę drobną, o zadartym nosku i ustach otwartych, na pół ze zdziwienia, na pół z przerażenia. Bystre, czarne oczęta biegały przy tym na wszystkie strony tak szybko, iż zdawało się, że obracają się w kółko niby koło młyńskie! Na krótkiej szubce* przewiązana była chustka, nierówno opuszczająca się frędzlami w różne strony i plącząca się między nogami a wielką torbą, którą trzymały z trwożną zaciętością dwie chude, czerwone rączyny!Dziewczynka zresztą nie była brzydka, gdy się jej przyjrzało uważniej; ale na pierwszy rzut oka wyglądała jak...— Prawdziwa Awantura Arabska! — mruknął Władek, ledwie mogąc powstrzymać się od śmiechu.Ale już mamusia ze swoim przedziwnym uśmiechem, który rozbrajał wszystkich, podbiegła do przybyłej.— Jak się masz, Fifinko! Co? Nie poznajesz Marysieńki? I mnie, zdaje się, również nie poznajesz? Władeczku! Weź od Fifinki torbę.Za ciężka dla niej.Ale tu nastąpiła rzecz zupełnie niespodziewana: Fifinka, nieco j...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]