[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Susan Fox
Wesele w słońcu
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Aż do tego wypadku Selena Keith nigdy nie odniosła po
ważniejszych obrażeń. Właśnie czekała, by skręcić w lewo,
gdy, pomimo czerwonych świateł, jakiś samochód wtargnął
na skrzyżowanie i wbił się w jej auto tuż za drzwiami od
strony kierowcy. Choć wszystkie kości ocalały, Selena zosta
ła srodze poturbowana. Poczuła tępy ból w całym ciele, zda
wało się jej, że czaszka rozchodzi się w szwach. Pociemniało
jej w oczach, na koniec straciła przytomność.
Od wczorajszego popołudnia przebywała w szpitalu.
Przed godziną zdołała, rzecz jasna przy pomocy pielęg
niarek, wstać z łóżka i wytrzymać na krześle całych dwa
dzieścia minut. To, że tak prosta czynność sprawiła jej tyle
trudności, ogromnie ją wystraszyło.
Czyżby bezpowrotnie stała się wrakiem człowieka?
Ona, tak zawsze aktywna i pełna wigoru, nagle przemie
niła się w niedołężne coś... Już sama świadomość, że nie
dawno otarła się o śmierć, wciąż wprawiała ją w lekką hi
sterię, ale najbardziej przerażająca była ta niemoc.
Depresja oraz z trudem tłumiona tęsknota za domem
stworzyły koktajl wprost zabójczy. Selena zaczęła wylewać
8
Susan Fox
stad, gotów poczęstować ołowiem każdego, kto wejdzie mu
w drogę. Porywczy, nieobliczalny i groźny, a przy tym nie
odparcie męski, dla honoru, swoiście pojętej sprawiedliwo
ści i teksańskiej gwiazdy gotów posiekać innych - i sam dać
się posiekać na kawałki.
Smagana wiatrami twarz była zawsze opalona, co, po
dobnie jak ostre rysy, wystające kości policzkowe i kruczo
czarne włosy, zdradzało hiszpańskie pochodzenie przod
ków. Ciemnoniebieskie oczy raz były zimne jak lód, to
znów pałały błękitnym płomieniem. Jednak nazbyt rzad
ko, zdaniem Seleny, spoglądały z czułością czy też z rozba
wieniem. Prędzej można było w nich dostrzec przebłyski
zniecierpliwienia lub dezaprobaty. A także złości.
Gdy chciał, potrafił być na swój sposób czarujący,
lecz zdarzało się to sporadycznie i na ogół czar szyb
ko pryskał, kiedy znów wydawał polecenia nieznoszą
cym sprzeciwu tonem. Bierność i obojętność nie leżały
w naturze Morgana Conroe'a, a już na pewno nie zgiął
by karku przed kimś mniej ważnym niż Stwórca. To, że
wytrzymała z nim pięć lat pod jednym dachem, zakra
wało na kolejny cud świata.
Niski, ochrypły tembr głosu przyprawił ją o drżenie
serca.
- Zabieram cię do domu.
Minęła dłuższa chwila, nim pojęła sens tych słów,
a wtedy gniew i żal odżyły w niej ze zdwojoną siłą. Pod
niosła rękę na znak protestu.
Wesele w słońcu
9
- Odejdź - szepnęła i przycisnęła dłoń do czoła, oba
wiając się, że nieznośny ból rozsadzi jej czaszkę.
Wielkie, ciepłe palce objęły nadgarstek Seleny. Morgan
położył jej rękę z powrotem na kołdrze. Delikatnie mus
nął drugą ręką obolałą głowę.
- Boli cię, mała? - To ciche pytanie napełniło ją cie
płem. - Spokojnie... Wiem, że boli. - I mruknął do siebie:
- Te cholerne wstrząśnienia mózgu...
Powiedział to w taki sposób, jakby cierpiał i zmagał się
z chorobą razem z nią, co znów wystawiło jej serce na nie
bezpieczeństwo, choć rozbita głowa nie pozwoliła w pełni
ocenić nadciągającego zagrożenia.
Co więcej, gdy duże, mocne palce delikatnie głaskały
jej głowę, ostry ból zaczął zdecydowanie słabnąć.
Przypomniała sobie, jak Morg obchodził się na ranczu
z rannymi lub przestraszonymi zwierzętami. Nikt nie po
trafił robić tego lepiej niż on, zwłaszcza kiedy chodziło
o młode. Przy całej szorstkości wobec ludzi, miał wręcz
magiczny kontakt ze zwierzętami i z dziećmi. Im były
mniejsze, bardziej bezbronne czy cierpiące, tym bardziej
lgnęły do niego.
Właśnie dlatego Selena go pokochała. Gdy miała dwana
ście lat, stał się jej idolem. Była chuderlawym miejskim pod
lotkiem, kiedy jej lekkomyślna i nieodpowiedzialna matka
wyszła za mąż za jego ojca. Chorobliwie nieśmiała dziew
czynka bała się koni, bydła i surowego życia na ranczu.
Znacznie starszy Morg był dla niej uprzejmy i cierp-
10
Susan Fox
liwy, więc podążała wszędzie za nim i słuchała go pilnie.
Nauczył ją męskich zajęć, takich jak jazda konna, rzuca
nie lassem, wędkowanie na muchę i strzelanie. Oprócz te
go wyjaśnił, jak dobrze urodzona, młoda panna powinna
zachowywać się w towarzystwie.
Oceniał długość jej spódnic, przeprowadzał na osob
ności męskie rozmowy z chłopcami, którzy śmiali umó
wić się z nią na randkę, i nauczył ją tańczyć. W ogóle
nauczył ją wszystkiego, co powinna umieć, aż wreszcie
uznał, że w końcu znalazła bezpieczne miejsce w jego ro
dzinie i świecie.
Sytuacja zmieniła się jednak kilka lat później, kiedy się
w nim zadurzyła. Gdy dotarło to do Morgana, zaczął się
wycofywać, przestał ją z sobą wszędzie zabierać, a gdy byli
sam na sam, nie zwracał na nią uwagi.
Dotknięta demonstracyjnym trzymaniem na dystans, Se-
lena rozpaczliwie usiłowała być blisko niego, uczestniczyć
we wszystkim, co robił, aż do tej strasznej chwili, kiedy ja
ko głupia siedemnastolatka, miotana burzą uczuć i cierpiąca
z powodu nazbyt namiętnej miłości, wyznała mu ją.
Nawet teraz nie mogła znieść tych wspomnień, dla
tego skupiła uwagę na kojących ruchach jego ręki. I na
uczuciu do Morgana Conroe'a, które dojrzało wraz z nią,
przez co stało się dla niej jeszcze bardziej niebezpieczne
niż kiedyś.
Selena znalazła dość sił, by wyswobodzić rękę.
- Przestań, proszę.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]